ekshumacji. Zajmę się tym. Krzyczał. Wołał ją po imieniu. – Jasne – mruknął. Ile jeszcze sekretów miały matka i córka? O czym jeszcze nie miał Rozdział 19 Montoya. Akurat tego dnia słońce się nie popisało, nadciągająca mgła zasłaniała horyzont, promenadą wzdłuż plaży. Od dawna uważał Santa Monica za ich zakątek; to tam, pod molo, 59 – Więc o co chodzi? – zapytała. Lustro pękało powoli, po tafli rozpełzła się pajęczyna pęknięć. Odłamki wpadły do – Ja też nie. O1ivia sączyła mrożoną herbatę i z apetytem zajadała krewetki po cajuńsku i frytki. spóźnienie. razie, muszę utrzymać ją przy życiu.
Ktoś z tobą pogrywa. Ale póki w mojej jurysdykcji nie dojdzie do złamania prawa, stop, do – Być może. - Około dwóch tygodni. - Jestem pana pierwszą pacjentką? - W Savannah tak. - Ma pan referencje? - spytała i spojrzała na dyplomy i nagrody, które powiesił nad kominkiem. - Och... - Może pani zadzwonić do Michigan. Porozmawiać z panem Billingsem, dziekanem wydziału psychologii. Niewykluczone, że wciąż tam jeszcze pracuje, ale mógł już przejść na emeryturę. - Dlaczego przyszedł pan na pogrzeb Josha? To trochę dziwne. Wiedział pan o mnie. Uśmiechnął się szeroko. - No dobrze, poddaję się. Szukałem pani. Wiele rozmawiałem z Rebeką - z doktor Wade. Wspomniała o niektórych swoich pacjentach, między innymi o pani. A potem, kiedy przeczytała w internetowym wydaniu „Savannah Sentinel” o śmierci Josha, od razu do mnie zadzwoniła. Pomyślała, że może pani potrzebować pomocy. - Powinna była raczej do mnie zadzwonić. - Na pewno próbowała. Tyle że nikt nie odbierał telefonu. - Faktycznie, nie odbierałam przez kilka dni... nie byłam w stanie. Wydzwaniali do mnie dziennikarze, nie chciałam z nimi rozmawiać. - Zmarszczyła brwi. - Ale dlaczego nie zostawiła żadnej wiadomości? - Może zadzwoni jeszcze - skłamał, patrząc tej pięknej, wrażliwej kobiecie prosto w oczy. Czuł się podle, ale stłamsił to uczucie. Caitlyn nie odezwała się, pogrążona w myślach. Pewnie się zastanawia, czy dobrze zrobiła, przychodząc na to spotkanie. Może właśnie wszystko popsułem. Adam odchylił się na fotelu i złączył dłonie czubkami palców. - Proszę teraz opowiedzieć mi coś o sobie. Wzdrygnęła się. - Zdaje się, że po to tu jestem, prawda? - Spojrzała w okno, najwidoczniej zmagając się ze sobą. - Od czego mam zacząć? - Od czego pani chce. - Gdy nie zareagowała od razu, powiedział delikatnie: - Może od tych problemów, które sprawiły, że zgłosiła się pani do doktor Wade? A potem może się pani cofnąć w przeszłość, choćby do samego dzieciństwa. - Posłał jej uspokajający uśmiech. - Zresztą możemy zacząć od czegokolwiek. Chcę po prostu, żeby czuła się pani swobodnie. - To raczej trudne, gdy się dokonuje wiwisekcji swojego życia. - To nie jest wiwisekcja. - Więc analiza. Pochylił się do przodu, oparł podbródek na splecionych dłoniach. - Proszę posłuchać, nie wiem, jak wyglądały pani spotkania z doktor Wade, ale zacznijmy od nowa. I proszę nie traktować mnie jak kogoś, kto chce dokonać wiwisekcji czy analizy lub wedrzeć się na terytorium. Możemy zacząć od zwykłej rozmowy. Możemy zacząć od rozmowy o pani rodzinie.
Ostatecznie możemy wrócić tu jutro, jeśli dziś się nie uda. w oczach Flic błysnęła czujność. już wcześniej przestał widzieć w Parker swoją przyszłą
- Na pewno nie chce pan drinka, doktorze? - spytał Matthew. 156 osławionym złym ojczymem... Choć prawdę rzekłszy, nie wiem, czy
niedawna pizzeria, jeśli wierzyć szyldom, świecił pustkami, a w oknie ktoś przykleił kartkę z powiedziałem, sam ją zidentyfikował. Osobiście. – Odsunął krzesło z taką siłą, że nogi – Nie, jeśli wierzyć datom z aparatu. w którym stał telewizor i magnetowid. Jak mówiła, system alarmowy nie był najlepszej klasy, – Słuchaj, spójrzmy prawdzie w oczy. Policja nadal będzie cię miała na oku i szczerze – To czeka cię zmiana. Bledsoe mówił dalej: